Jedna z pierwszych książek w moim wyzwaniu okazała się być przypadkowym strzałem w dziesiątkę. Jest to jedna z tych pozycji książkowych po które normalnie bym nie sięgnęła ale stwierdziłam, że wypadało mi dowiedzieć się coś więcej o takich unikalnych krajach jak Szanghaj czy właśnie Singapur. Interesujące streszczenie i krótka notatka o autorce sprawiły, że "Pokój służącej" znalazł się w mojej biblioteczce. Treść okazała się tak zaskakująca, że nie potrafiłam jej odłożyć.
Książka opowiada o losach filipińskich sióstr, Tali i Dolly, które pracują jako pomoc domowa w bogatych domach brytyjskich imigrantów w Singapurze. Oprócz genialnych bohaterek, autorka wprowadza również postacie poboczne takie jak pracodawczynie Filipinek i rodziny dla których harują oraz dodaje od czasu do czasu historyjki z życia innych służących.
Historia zaczyna się gdy Tala znajduje Bloga Vandy – czyli poradnika dla bogatych Brytyjek jak radzić sobie ze swoją "niewolnicą". Tytułowa Vanda dodaje do swoich rad historie pewnych służących i swoje komentarze do sytuacji. Rozjuszona Tala zakłada konkurencyjny blog, skrywa się pod pseudonimem "Wymiataczka" i opisuje prawdziwe życie tychże niewolnic. Dlaczego niewolnice? Większość pomocy domowych zamieszkuje ciasne i niewentylowane komórki lub składziki (po przecież danie im pełnoprawnego pokoju byłoby grzechem), pracują od świtu do zmierzchu, mają ograniczony kontakt ze swoimi rodzinami i odbierane są im paszporty w momencie rozpoczęcia pracy pod agencją gospodyń.
„Pokój Służącej” przedstawia
nam autentyczne historie kobiet z południowej Azji, które w pocie czoła i jak dla mnie, w upokarzających warunkach codziennie zmagają się z przesadzonymi
wymaganiami zachodnich bogaczy. Pokazuje realia w jakich żyją tytułowe służące,
jak są traktowane przez "rodziny" z którymi mieszkają i dla których
robią dosłownie wszystko oraz to jak uprzedmiotowione są przez Państwo. Choć charakter
książki jest dość pesymistyczny, Mitchell opisuje wszystko w sposób łatwy do czytania. Dodaje parę śmiesznawych historii aby pokazać, że Tala, Dolly i im podobne mają w sobie w dalszym ciągu chęć życia i plany na
nie.
Po skończeniu tej książki, powstaje jeden duży problem.
Pozostawia ona po sobie uczucie odrazy do zachodniej cywilizacji i chęć posiadania możliwości zmiany ich podejścia do gospodyń domowych. Autorka pozostawia czytelnika z identycznym nieprzyjemnym uczuciem co nagrania
lub zdjęcia, z biednych krajów afrykańskich, publikowane przez UNICEF. Chcesz
coś zrobić ale nie wiesz jak. Filipinki mają jednak drogę ucieczki, mogą wrócić
do swoich krajów i żyć z rodziną. Nie będą już tyle zarabiać i im pomagać na
odległość ale mogą zerwać z tym chorym niewolnictwem…. Mieszkańcy Afryki już takiej
opcji powrotu niestety nie mają.
Pomimo tych ostatnich
negatywnych słów, książkę jak najbardziej polecam.
Historia warta swojej ceny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz